Sięganie – Katarzyna Włoch Hyla

mar 07 2017

Sięganie – Katarzyna Włoch Hyla

„Trzeba nam pragnień, a te potrzebują miejsc, w których nie ma potępienia.” – Katarzyna Włoch Hyla o kobiecym sięganiu.

 

 

Pragnienia są skrywane za gęstwiną woali, czarnych koronkowych tiuli, okalających głowy odwiecznych wdów, niemych kobiet, które osierociły same siebie.

 

Kiedy silne, lecz leniwe i zmęczone nieco swą surowością sploty mocno trzymają pragnienia w ryzach, i kiedy zakazy niepokojąco spowalniają oddech, a może potok zdań niezbędnych, czego nam trzeba? Pozornie tylko niezmącona tafla niemych dotąd słów porusza się przy każdym niewygodnym pytaniu, grymasie, wyrażającym niezadowolenie geście. Jedna rysa, dwie, cały batalion rys na niezmąconej dotąd tafli wody.

 

Trzeba nam pragnień, a te potrzebują miejsc, w których nie ma potępienia.

 

Nasze intencje, ambicje, potrzeby, nasze modlitwy. Chociaż wyszłyśmy już z czasów apogeum pomroczności mizoginicznej, nie sięgamy po swoje. Ile kobiet nadal zamyka się w kompleksach stworzonych na potrzeby społeczeństwa, nadkładając na szyję grubą obrożę i ciężki kaganiec? Ile kobiet pragnie stać się żywą wolnością dla siebie samych, i czego brak każdej kobiecie, która mówiąc o swoich marzeniach, nigdy nie wychodzi z ukrycia, zostając ciągle o krok w tyle, bo nigdy nie powiedziano jej, że może sięgnąć i wziąć to, czego tak pragnie i wreszcie, jaki ruch poczyniłoby pragnienie, gdyby odważyło się dowiedzieć, jak to jest pragnąć?

 

A gdyby tak zaryzykować, odetchnąć głęboko, pogłaskać trzewia i rozbudzić namiętności, propagując rozkoszną ekstrawagancję intelektualną? Niechby się stało odnalezionym to, czego od dawna szukamy. Rzęsa z oka wilka, kompas, stara mapa, wieczne pióro, którym można wypełnić czekające cierpliwie kartki. Niechby się ożywiało poszukiwanie wraz z westchnieniem i tęsknotą każdej z nas, zawsze wtedy, gdy mamy możliwość, by zerwać z siebie wdowie, koronkowe tiule.

 

Kiedy lubimy seks, nazywają nas dziwkami. Kiedy zajmujemy się domem i dziećmi, często zapominamy o sobie i słyszymy, że jesteśmy takie zaniedbane – stajemy się kurami domowymi balansującymi między zlewem, lodówką a depresją. Gdy pragniemy ciszy w odosobnieniu, mówi się, że duchowość nie przynależy kobietom, że to fanaberie dziwaczek. Kobiety osiągające pozycje w biznesie, skoncentrowane na sobie to zwykłe zimne suki. Te, które tworzą świat sztuki, odbierają nagrody z poczuciem, że niezupełnie są im należne, że to przypadek raczej, ironia losu. Jak więc, droga kobieto, masz zbudować w obliczu tylu wyzwań świata stabilne poczucie kobiecej tożsamości? Kim jesteś: matką, żoną, kochanką, mistyczką, karierowiczką, opiekunką czy podporą kariery innych? Kiedy sprzeciwiamy się czemuś i mówimy głosem pełnym goryczy, rozrzewnienia, mówi się o nas, że to zabawa w teatr rozkapryszonych dziewcząt. Kiedy chcemy dyskutować, przerywa się nam, próbując odebrać głos. Ile jeszcze kobieto musisz udowadniać samej sobie, że jesteś coś warta, że wartość rodzi się w miłości do samej siebie, nie w opiniach tworzonych przez establishmenty?

 

Co na to nasza natura? Nie ta, która poddaje się konwenansom, formom grzecznościowym, tresurze w mediach, w których próbuje się „robić” z nas damy. Również nie ta, szkolona na warsztatach dla kobiet „Jak być posłuszną i uległą żoną”. Lecz ta, której jeszcze nie znamy zbyt dobrze, bo przez wieki była więziona przez nas same, bo bałyśmy się żyć w poczuciu powagi i szacunku, godności wobec tego, że jesteśmy kobietami. Nie ozdobami, nie lalkami, nie dodatkami do kurtuazyjnych wizyt i spotkań.  

 

Jest w nas, tli się jeszcze, ta niezgłębiona potrzeba rozpoznawania nieznanego, zejścia do grobowca czasu i spotkania z tymi kobietami, które miały dość odwagi by sięgać. Z tymi, które w wielkim milczeniu pokonywały oceny czasów, byśmy dziś mogły wydać z siebie głos – dotychczas niemy. Ewa sięga pierwsza zrywając jabłko. Kusząca słodycz owocu i kobieta, która dokonuje wyboru, stanowić zaczynają symbol grzechu. Grzech zaś (o herezjo!) staje się bramą, która prowadzi tam, gdzie nieznane, niebezpieczne, poza rajskie krainy. Czy nadal sięganie będzie naznaczone stygmatem? Czy raczej w szacunku wobec naturalnej potrzeby ciekawości świata będziemy zaglądać w zakamarki skrywane w mroku? Bo przecież tli się w nas niezmiennie ta potrzeba, by pytać siebie i inne, gdzie jest Dusza, gdzie jest nasza Dusza?   

  

Gdyśmy zaczęły wędrować wspak, gdybyśmy szły tą drogą, której nie ma na żadnej mapie rysowanej przez odkrywców i kolonizatorów, oceany czasu rozstąpiłyby się przed nami jak w Starym Testamencie pisanym męską dłonią i każda z nas byłaby wtedy tą, przed którą rozstępuje się Wielka Woda. 

 

Droga kobieto, jakie są w Tobie nienazwane dotąd ambicje, którym nigdy nie pozwoliłaś wybrzmieć? Co musiałoby się stać w Twoim sercu, byś wreszcie zrozumiała, że to, co ważne, przynależne jest Tobie i stanie się żywe dopiero wtedy, kiedy to pokochasz? Gdy zanucisz sama sobie kołysankę kojącą tkliwe łkanie wobec tego, co zostało nieodwracalnie zniszczone.

 

Kiedy czytamy księgi, kiedy sięgamy do stron wypełnionych słowami, zdaniami, możemy same nadawać im znaczenia – różnobarwne. Możemy dzięki nim tworzyć mity i nasze tylko opowieści. Takie historie, w których odnajdujemy Duszę, tę Duszę, o którą tyle razy pytałyśmy mądrzejszych od nas. Ale Dusza nie odpowiada, nie podlega metodom badawczym, wpływom autorytetów, jest poza tym. W swej ciasnocie teoria Jej nie pomieszcza, a opresyjne dogmaty i wykluczenia nie dotykają. Nie mają nad Nią a priori władzy żadne elity polityczne czy naukowe. Pojawia się jedynie wówczas, gdy jesteśmy gotowe spojrzeć w oczy naszemu zniekształconemu odbiciu w tafli pozornie spokojnej wody, jest w tych księgach, po które sięgamy i w tych momentach, kiedy będąc ze sobą, nucimy wspólną melodię. Tę, która została w nas zapisana, zanim nauczyłyśmy się rozpoznawać nuty. Tam jest. Czeka – taka cierpliwa i taka zmartwiona naszą niechęcią.  

 

Cenzurując słowa odcinamy sobie języki, zalewamy usta gorącą parafiną zastygającą w nas i niepozwalającą na oddech nawet, ruch ciała, w którym mogłoby zrodzić się nowe życie. Jak opowiedzieć historie kobiet, które dotąd nie zostały poznane? Bez historii kobiety gubią się, zatracają w jedynej dostępnej perspektywie społecznych możliwości, tych kanonicznych, jedynych i prawych. Narzuca się nam modele, wedle których mamy kształtować widzenie świata przez pryzmat znanych i akceptowanych przez zbiorowość doświadczeń. Kobiety potrzebują słów i ksiąg napisanych, i tych, które dopiero powstaną, bo tylko w nich kobiece historie mogą się zawrzeć i odzwierciedlić, rozpoznając tabu i pisząc się w prawdzie. Potrzebujemy przypomnieć sobie stary język, zapomniany dialekt, wyrażający się zarówno w słowach jak i symbolach, które umożliwią odniesienie do współczesności. Również możliwości dyskursu, jego analizy i samoświadomości potrzeb, zasadnej dawki krytycyzmu oraz zrozumienia modeli kulturowych, w których osadzają się treści.

 

Wciąż żyjemy w ciasnym wąwozie pomniejszonej perspektywy, pomiędzy byciem Świętą Matką Rodzicielką, a rozwiązłą i krzyczącą z nienawiścią furiatką. Radość kobiecości staje się zwykłą frywolnością, a potrzeba wiedzy spoczywa w definicji butnej karierowiczki. Stajemy się aktorkami kina niemego. Piękne ono, bywa poruszające. Jednak nawet w najdonioślejszej produkcji wyczuwa się pewien brak, bo nie możemy mieć pewności, co próbuje nam przykazać ta, która odgrywa główną rolę. Jest piękna. Porusza się i milczy. Tak, jakbyśmy mogły być zaledwie fragmentem samych siebie, nigdy całością.

 

Pisząc powyższe, towarzyszą mi wspomnienia spotkań z kobietami, które mimo niezaprzeczalnych talentów, możliwości, doświadczeń i umiejętności powtarzają mantrę o tym, że nie są dość dobre, że są głupie; że sięganie jest wyrazem arogancji i braku skromności, która przecież stanowi cechę charakterystyczną kobiet. Bo tylko skromnością można zasłużyć (!) na szacunek. Towarzyszą mi myśli o kobietach, których historie nie mogły się dotąd opowiedzieć, choć ich sny i postawa zawierają w sobie pragnienie tak silne, jak to, gdy Ziemia zaczyna drżeć u podstaw samej siebie i musi poczynić ruch, by dzięki niemu powstały nowe doliny, wąwozy, góry. Drżenie Ziemi stwarza świat, tak jak historie kobiet; tych, które mają odwagę sięgać i tych, które systematycznie się porywa, knebluje, upadla i zawłaszcza, odbierając pragnienia po to tylko, byśmy uwierzyły w naszą słabość.  Byśmy zagubiły się w myślach i niekończącym ocenianiu siebie nawzajem: która z nas jest lepszą żoną, matką, karierowiczką? Która ma lepszego męża i piękniejszą rodzinę? Której się lepiej powiodło, a która musi udawać, żeby wyrównać szereg?

 

Serca kobiet są pojemne. Chowają się w nich rozczarowania, niespełnione ambicje i bezsilność w pytaniu o zgodę, na którą rzadko wydawane jest pozwolenie. Niedostatek odpowiednich dekretów. W tych milionach myśli milionów kobiet, opowieści czekają na swój czas.  

 

Miejsce, w którym ocean kocha się z niebem, to horyzont. Tyle kobiet pragnęłoby podróżować w jego kierunku po nieznanych wodach. Tyle kobiet chciałoby kaligrafować mapy przy użyciu wewnętrznego, niezawodnego kompasu, który porusza się zawsze, gdy pozwalamy żyć w nas intuicji, gdy odsłaniamy twarze zakryte dotąd gęstym woalem. Od zawsze chcemy być ptakami albo wilczycami, którym instynkt jest przynależny jak powietrze. Nie ma dnia bez nocy. Mrok jest pośrednikiem pomiędzy nimi, i to w nim ożywają  pragnienia. W tym przedziwnym, odwiecznym rytualne sięgania, pomiędzy dniem i nocą.

ZapiszZapiszZapiszZapisz

O autorce

Katarzyna Włoch Hyla – psychoterapeutka.Towarzyszy jej potrzeba wypowiadania się za pomocą systemu znaków umownych i przeczucie, że im głębszy cień, tym intensywniejsze lśnienie. Próbuje litery ubierać w słowa, a myśli w zdania, bawić się pisaniem. Lubi wątpliwości i nieoczywiste pytania, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi.  

 

 

6 komentarzy
Udostępnij
Małgorzata Kalinowska
contact@raven.edu.pl
6 komentarzy
  • Ewa
    Odpowiedz

    Dziękuję za przemyślenia, jestem początkującą psychoterapeutką, dojrzałą kobietą, mamą prawie dorosłych synów i od niedawna bardzo odczuwam, jak wiele w moim życiu zdeterminowało me imię i jasność z ciemnością, dobro ze złem. Ewa

    8 marca, 2017 at 18:35
  • Małgorzata
    Odpowiedz

    litery ubrane, zdania zapisane, myśli wypowiedziane
    dziękuję . . .

    20 maja, 2017 at 19:37
  • I rola wspierania famillykosmosu niczym Atlaska, co frustracje męża i dzieci obejmuje.
    Samorealizacja w matki archetypie, złudzeniem samorealuzacji jest.
    Złudzenie, co zakotwicza i indywidualność odbiera.
    Być jak Tonii Wolf co mistrza kruchość koi, czy jak Jolande Jacobi, co ma twardą żyć?
    Żyć, czy nie żyć.
    Kasiu dziękuję za inspirujący tekst

    20 maja, 2018 at 19:28
  • Asia Jasińska
    Odpowiedz

    Kasiu, dziękuję Ci za ten test

    24 stycznia, 2020 at 14:54
  • Monika Ochalik
    Odpowiedz

    Bardzo dużo wdzięczności we mnie dla autorki.
    Tekst piękny, poetycki, prawdziwy i potrzebny.
    Cztery P w kontrze do Patriarchatu.
    Dziękuję.

    25 stycznia, 2020 at 19:26

Post a Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.