Emma Jung w poszukiwaniu Świętego Graala
Artykuł jest częścią serii „Kobiecość w psychologii analitycznej”, opartego na przeszłych cyklach wykładowych Instytutu Raven: Kobiety psychologii analitycznej i Kobiety jungowskie o kobiecości.
Walkirie zwane też są pannami życzeń i zdarza się czasem, że któraś z nich zostaje, tak jak to było z Brunhildą, żoną lub kochanką wielkiego bohatera, któremu dać może pomoc i ochronę w bitwie.
– Emma Jung, Anima and Animus, p. 51
Otwierający cytat, pochodzący z jedynej ukończonej książki Emmy Jung, mógłby być równie dobrze opisem tego, jak ona sama i otaczający ją ludzie widzieli jej rolę jako żony C. G. Junga. Co ciekawe, w jedynym opublikowanym tekście Toni Wolff, drugiej towarzyszki życia Junga, znajdujemy również opis kobiecej roli doskonale opisującej funkcję Toni w życiu Junga – Hetairy (ale o tym innym razem). Nic dziwnego zresztą, że kobiety czasów Junga poszukiwały archetypowego wzorca, który pozwoliłby im objąć ich rolę jako towarzyszek i współtwórczyń intelektualnego dzieła, bo czasy i mentalność burżuazyjnej klasy średniej, w której żyły, takiej przestrzeni im nie dostarczały.
Przyzwyczajeni do obecności obu płci we współtworzeniu współczesnej psychologii najczęściej nie zdajemy sobie sprawy z tego, w jakim stopniu psychoanaliza u swych początków była męską dziedziną, i jak mentalność tamtych czasów wpłynęła na jej kształt. Zdjęcie z kongresu weimarskiego w 1911 roku pokazuje w pierwszym rzędzie kilka kobiet, które miały zostać psychoanalityczkami i uzyskać rozpoznanie w swym środowisku, ale historie ich losów pokazują jak skomplikowaną kwestią w tych czasach była kobieca edukacja i pragnienie rozwijania swojego umysłu.
Choć do czasów psychoanalityczek takich jak Anna Freud czy Melanie Klein kobiety nie były inicjatorkami rozwoju nowych nurtów myśli i praktyki terapeutycznej, to ich rola w tworzeniu organizacji i rozwoju ruchu analitycznego była znacząca. Tak było przynajmniej w kręgu analitycznym otaczającym Carla Gustawa Junga. Jak pokazują nam współcześni autorzy i autorki, Jung z jednej strony wydawał się uwalniać kobiety do intelektualnego rozwoju i wiele z nich bez spotkania z nim najprawdopodobniej nie poszłoby tą ścieżką, z drugiej, funkcjonował w swym środowisku jako mityczna postać, której relacje z kobietami ogniskowały się wokół archetypowego wzorca. Analiza ich relacji pozostawia wrażenie, że obie strony potrzebowały siebie równie mocno – kobiety potrzebowały Junga jako inicjacyjnego impulsu, który pomoże im wyrwać się z realnych ograniczeń burżuazyjnego świata; Jung potrzebował kobiet jako łączniczek z emocjonalnym aspektem swej psychiki, ale też jako opiekunek i strażniczek rodzącej się teorii. Historia analitycznych organizacji opowiedziana od strony kobiet otaczających Junga brzmi niczym doskonała powieść obyczajowa, czasem o wątkach sensacyjnych, czasem mitologicznych, pokazując wzajemne przeplatanie się indywidualnego i zbiorowego aspektu psychiki. W centrum tej opowieści jest Jung, niczym szaman, Stary Mędrzec z wieży Bollingen, Najwyższy Kapłan, Dionizos czy Zygfryd. Wśród kobiet otaczających go centralne miejsce ma Emma Jung, nie ze względu na jej zewnętrzne znaczenie czy wyrazistość, a ze względu na znaczenie cichej obecności, która nadawała kształt analitycznemu światu ich czasów.
Szczęście i moc małżeńskiej miłości
W czasach, gdy Emma i Carl sekretnie zaręczyli się (1901 rok), miesięcznik „Wissen und Leben” pisał:
Idealna żona, powinna żyć i działać całkowicie w duchu męża. Ma wspierać go w jego zadaniach, łagodzić, dawać mu ciepło, opowiadać o nim w samych superlatywach i przekonać dzieci, aby robiły to samo, tak aby w rodzinie panował odpowiedni duch, kształtujący odpowiednie postawy społeczne podtrzymujące Vaterland.
Podobnie pisała o roli kobiet Rosa Dahinden-Pfyl w książce: Sztuka bycia szczęśliwą z mężczyzną:
Szczęście i moc małżeńskiej miłości zależą w wielkim stopniu od mądrości i sprytu kobiety. Nigdy nie powinna narzekać na chłód męża, czy to rzeczywisty, czy wyobrażony. Powinna wykazywać się łagodnym zainteresowaniem co do wszystkiego, co go dotyczy, zawsze okazywać mu uznanie, dbać, aby dom był dla niego wygodnym, nigdy nie zanudzać go swoim paplaniem. Powinna nie wykazywać goryczy co do jego słabości i nigdy nie wtrącać się w jego interesy. Aby pozostać zawsze dla niego atrakcyjną powinna być łagodna, ubierać się ładnie i gustownie. Powinna dbać zawsze o wygląd, zdrowie, charakter i duszę. Gdy zblakną jej wdzięki fizyczne, powinna utrzymać zainteresowanie męża sympatią, gotowością do uczenia się, dobrym sercem i duchem, ale nigdy nie okazywać większej wiedzy niż on.
Emma Jung wydawała się istnieć pomiędzy dwoma wymiarami. Z jednej strony wykreślało je tradycyjne wykształcenie, które przygotowało ją do pełnienia roli żony opisanej powyżej. Z drugiej – pragnienia jej umysłu, wczesna fascynacja mitem Świętego Graala (od siedemnastego roku życia), który pragnęła zgłębiać i nauki przyrodnicze, które pragnęła studiować. To pragnienie pracy naukowej nie było dla niej do zrealizowania w obrębie tradycyjnego szwajcarskiego wychowania, które odebrała w obrębie swej klasy społecznej. Uniwersytety wprawdzie przyjmowały już pierwsze studentki, ale były to najczęściej bogate dziedziczki z zagranicy (takie jak Sabina Spielrein). Kariera naukowa szwajcarskich kobiet bogatej burżuazji była nie do pomyślenia. Przyjęcie oświadczyn ubogiego doktora wykonującego mało popularny zawód psychiatry, który niósł w sobie ogromny potencjał intelektualny, w wypadku Emmy nabiera więc cech cichej rewolucji, która, jak zobaczymy, poprowadziła ją w kierunku zupełnie nowego losu. Czy przyniosło jej to również, jak Brunhildzie, utratę swej mocy, jest kwestią dyskusyjną – z jednej strony niewątpliwie podporządkowała swój talent i indywidualny rozwój mężowi. Z drugiej – w czasach, w których żyła i ze swą introwertywną, zrównoważoną osobowością, mogła nie być gotowa do bardziej wyrazistej rewolucji. Posłuchajmy więc opowieści o momentami bolesnym kompromisie, który stał się jednocześnie tłem jak i centralną strukturą rozwoju tego, co obecnie nazywamy psychologią analityczną i psychoanalizą jungowską.
Dzieciństwo i młodość
Emma Jung urodziła się 30 marca 1882 roku w Szafuzie w Szwajcarii jako córka bogatego przemysłowca w jednej z najbogatszych szwajcarskich rodzin Rauschenbach ze Schaffhausen. Wspominała swe dzieciństwo jako idylliczne, łączące niezakłócone niczym szczęście i przywileje. Miała przydomek „Słoneczko” i żadnych powodów, aby czuć się inaczej w swym życiu i rodzinie. Od początku widoczny był jej introwertywny charakter (Emma często opisywana jest jako osoba introwertywnie percepcyjna, w kontraście do Carla, który cechował się introwertywną intuicją – widzimy, że ich główne funkcje psychiczne były nawzajem cieniem dla siebie). Potrafiła spędzać całe godziny czytając, pisząc, myśląc. Wykształcenie przebiegało w tradycyjny sposób dla jej sfery – najpierw prywatny nauczyciel, potem lokalna szkoła dla dziewcząt, przekazująca wartości protestanckiego etosu pracy, przystosowania społecznego, kobiecego wdzięku i dobrych manier, tak aby wiedziała jak się zachować na wielkich przyjęciach wydawanych przez rodziców. Jednocześnie matka Emmy, Bertha, dawała jej i jej siostrze dużo swobody, do której przestrzeń zapewniał im duży dom i ogród czy zwiedzanie okolicznych wiosek i zamków.
Idylliczne dzieciństwo i młodość zakłócała jedyna rzecz: choroba ojca. Gdy Emma miała dwanaście lat, zaczął tracić wzrok. Było to trudne dla niej, nie tylko dlatego, że ojciec był zgorzkniałym, sarkastycznym mężczyzną, co nasilało się w toku choroby, ale też przez to, że przyczyna jego ślepoty musiała być utrzymywana w tajemnicy, bo wiązał się z nią społeczny wstyd – pan Rauschenbach chorował na syfilis. Według rodziny zaraził się tą chorobą w podróży służbowej do Budapesztu, najprawdopodobniej od prostytutki. Na fotografiach rodzinnych tego czasu widzimy nastoletnią Emmę jako nieśmiałą, pulchną dziewczynkę, z całą pewnością odczuwającą brzmię rodzinnego sekretu.
Prawdopodobnie też historia choroby ojca stała się jednym z czynników, który sprawił, że matka Emmy, Berta Rauschenbach, dała wsparcie niecodziennym zaręczynom i zgodziła się na małżeństwo, które dla kobiety z klasy społecznej Emmy było mezaliansem.
Narzeczeństwo i wczesne lata małżeństwa
Emma Rauschenbach spotkała po raz pierwszy Carla Gustava Junga, gdy miała siedemnaście lat i właśnie wróciła z podróży do Paryża, będącej ostatnim etapem jej edukacji jako „panny na wydaniu”, przygotowującej do poślubienia mężczyzny z tej samej klasy społecznej. Jej przyszłość wydawała się być określona – była zaręczona z synem jednego z partnerów biznesowych ojca. Jak sam Jung wspomina, gdy pierwszy raz ją zobaczył schodzącą po szerokich schodach, wiedział, że chce ją poślubić. Być może spotkali się po raz pierwszy trzy lata wcześniej, jak podaje Jung we Wspomnieniach, snach, myślach. Jeżeli tak było, Emma miała wtedy zaledwie czternaście lat, a Carl był jeszcze studentem medycyny.
Możliwość pierwszego spotkania zawdzięczali matce Emmy, która, pomimo doskonałego zamążpójścia nigdy nie zapomniała swych skromnych początków. Znała rodzinę Jungów, bo chodziła z matką Carla do tej samej szkoły, a miejscowość, w której się wychowała leżała w parafii, w której pracował jego ojciec. Bertha była jedną z jego parafianek i pomagała w opiece nad małym Carlem, gdy jego matka niedomagała (a jak wiemy, chorowała na depresję).
Carl przyjechał do domu Rauschebachów złożyć wizytę dawnej znajomej matki i swej opiekunce z dzieciństwa, i tak poznał Emmę. Wiele miesięcy zajęło mu zebranie się na odwagę i poproszenie jej o rękę. Jak sam wspominał w liście do Freuda: Z różnych powodów odrzucono mnie, gdy poprosiłem po raz pierwszy. Jednym z powodów były niewątpliwie nieformalne zaręczyny, którymi była już zobowiązana Emma. Prawdopodobnie również głośna i hałaśliwa osobowość Carla była onieśmielająca dla spokojnej panny. Nie bez znaczenia była również bariera społeczna – młody Jung był bez grosza i nie zapowiadało się, aby sytuacja ta miała się zmienić, poza tym, wybrał specjalność lekarza dla wariatów, której prestiż mieścił się nisko na drabinie społecznej.
Co więc sprawiło, że zmieniła zdanie? Poza naturalnymi atrybutami młodego mężczyzny – jego urokiem, zdolnością do prowadzenia błyskotliwej rozmowy, inteligencją i żywym poczuciem humoru – była to prawdopodobnie jego intuicja, znana dobrze z późniejszej pracy analitycznej. Podpowiadała mu ona, że Emma pragnęła czegoś mniej konwencjonalnego, bardziej intelektualnie satysfakcjonującego, dającego możliwość przeżycia przygody, której nie oferowała jej własna klasa społeczna. Opowiadał Emmie o swych ulubionych pisarzach i filozofach, o miłości do mitologii, zwierzał się z ambicji i lęków. Odwiedzając, zostawiał jej listę książek do przeczytania do następnego spotkania. Było to niewątpliwie uwiedzenie przez intelekt. Jednocześnie znaczenie miało to, jak bardzo różnił się od jej ojca, szczególnie w czasach, gdy ten zmieniony był już przez chorobę, a też nigdy nie zajmował go rozwój intelektualny córki.
Pomimo tego odmówiła po raz drugi. Jak wspomina ich syn Franz, Carl być może nie zebrałby się już na odwagę, zbyt zraniona była jego druga, ukryta strona, „osobowość numer dwa”, jak nazywa ją we Wspomnieniach, snach, myślach. Z pomocą przyszła mu matka Emmy, która sama miała skromne początki, a była kobietą o nowoczesnym światopoglądzie i żywej inteligencji. Spotkała się z Carlem i zachęciła go, aby spróbował jeszcze raz. Zaprosiła go nawet do ich domu i wysłała po niego powóz. I tak w październiku 1901 roku Emma powiedziała „tak”.
Początek małżeństwa był szczęśliwy, choć tak bardzo się różnili. Ona – skromna i powściągliwa. On – na zewnątrz ekstrawertywny i ciągle zajęty pracą, wewnątrz wrażliwy i przeżywający gwałtowne i zmienne emocje. Carl pracował już wtedy w szpitalu w Burghölzli, gdzie zamieszkali. Musiało to być niesamowite dla Emmy w zestawieniu z jej dotychczasowym stylem życia, szczególnie, że mieszkała tam również żona profesora Eugena Bleurela – Hedwiga, kobieta o bogatej inteligencji i feministycznym światopoglądzie. Początkowo Emma pomagała mężowi w pracy, porządkowała dokumentację pacjentów, omawiali rzeczy związane z jego praktyką. Gdy jednak szybko pojawiły się dzieci, jej udział w jego życiu zawodowym ograniczył się. Carl zaczął jednocześnie prowadzić wykłady na uniwersytecie, które były szalenie popularne, z czym wiązała się też ogromna popularność u kobiet. Musiało to być również dla niego dużą zmianą – nigdy wcześniej nie miał powodzenia u płci przeciwnej, żywił poczucie niższości społecznej, doświadczał niedostatku finansowego. Dla obojga rozpoczął się zupełnie nowy okres w życiu.
Freudowie, z którymi młode małżeństwo spotkało się w 1907 roku, tak wspominali Jungów:
Marta [Freud – żona] zobaczyła formalną, powściągliwą młodą kobietę, skromnie ubraną, i jedynie parę lat starszą od jej córki Matyldy. Wiedziała już o bogactwie doktorowej. Wszyscy wiedzieli. Ale nie było tego widać w ogóle po jej zachowaniu.
Podobno doktorowa chciała studiować na Uniwersytecie Zuryskim nauki przyrodnicze, ale ojciec jej nie pozwolił. Całkiem zrozumiałe. Jedyne kobiety, które studiowały na uniwersytecie były córkami bogaczy z zagranicy – Rosjanki i im podobne.
Martin Freud [syn] nie polubił Junga:
Nigdy nie włożył najmniejszego wysiłku, aby uprzejmie porozmawiać z matką i nami dziećmi, ale zagłębił się w debacie z ojcem, przerwanej jedynie dzwonkiem na obiad. Jung w takich sytuacjach dominował rozmowę, a ojciec słuchał z nieskrywaną przyjemnością.
Martin był podwójnie zaskoczony, bo zazwyczaj ojciec nie akceptował gości ignorujących jego rodzinę, i zawsze zmieniał tok rozmowy, aby ją włączyć w nią, zaznaczając, że tak właśnie jest w domostwie Freudów. Ale nie z doktorem Jungiem, który rozmawiał w trakcie obiadu wyłącznie z ojcem, nie zwracając uwagi na obecność innych osób.
Rosnąca popularność Carla u kobiet była źródłem plotek, wkrótce też Emma miała konkretne zmartwienie – zainteresowanie męża młodą rosyjską pacjentką – Sabiną Spielrein. Nie pomogła im przeprowadzka do własnego domu w 1908 roku. Emma była coraz bardziej rozgoryczona swą rolą, która sprowadzała się jedynie do bycia żoną i matką. Pragnęła brać większy udział w życiu zawodowym męża i zaczęła interesować się psychoanalizą, do czego Carl ją zachęcał. Rozwiązanie relacji Carla z Sabiną nie przyniosło jednak znaczącej zmiany w małżeństwie Jungów, w 1910 roku pojawiła się kolejna kobieta, która miała zostać na stałe częścią ich relacji – Toni Wolff (widzimy je obie na zdjęciu z Kongresu Weimarskiego). Początkowo była prywatną pacjentką Junga, ale wkrótce zaczęła asystować mu w badaniach i rozpoczął się trwający całe życie równoległy do małżeństwa związek.
Blaski i cienie
Pomimo typowego trójkąta w małżeństwie Jungów i towarzyszących mu kryzysów, szczególnie na początku związku Carla z Toni Wolff, Jungowie nie byli typowym małżeństwem swych czasów. Przez całe życie pisali do siebie codziennie, gdy byli osobno. Jung opowiadał żonie w swych listach o tym, co się dzieje na jego wyjazdach, o środowisku zawodowym, o psychoanalizie.
Niewątpliwie Emma Jung stanowiła dla męża jego podstawowe środowisko i nie chodzi tu tylko o temperowanie go w relacjach z innymi, czy dbanie o dom i dzieci. Jej dyskretna obecność stawała się coraz bardziej widoczna i ważna w jego życiu zawodowym, co widać w trakcie narastającego kryzysu w relacji z Freudem, który doprowadził do ich rozstania. Zmartwiona tym Emma słała do mentora męża kolejne listy, których treść zdradza nie tylko jej błyskotliwy intelekt i spostrzegawczość, ale i umiejętne „obchodzenie się” z mężczyznami:
Drogi profesorze Freud. Nie wiem sama jak zebrałam się na odwagę, aby napisać do pana ten list, pewna jestem jednak, że nie jest to moja nadmierna śmiałość, raczej podążam za głosem mej nieświadomości, który tak często okazywał się słusznym, i który, jak mam nadzieję, nie wywiedzie mnie i tym razem na manowce. Od czasu Pańskiej wizyty zadręcza mnie myśl, że relacja pana z moim mężem nie jest tym, czym powinna być, a jako, że stanowczo nie powinno tak być, chciałabym zrobić co tylko w mej mocy, aby ten stan rzeczy naprawić. Nie wiem, czy nie oszukuję sama siebie, gdy myślę, że Panu nie do końca się podobają „Symbole transformacji libido”. Nie mówił Pan w ogóle o tym, a jednak myślę, że obydwojgu wam zrobiłaby wiele dobrego dyskusja na ten temat.
Proszę więc, niech mi Pan powie, drogi Herr Professor, jako że nie jestem w stanie znieść Pana wycofania, i uważam nawet, że odnosi się ono nie tylko do Pana prawdziwych dzieci (takie to wrażenie wywarło na mnie, gdy mówił Pan o tym), ale również do pana duchowych synów. Proszę nie brać mego zachowania za nadgorliwość, nie zaliczać mnie do grona kobiet, które, jak Pan raz powiedział, zawsze psują Pana przyjaźnie. Mój mąż naturalnie nie wie o tym liście, i błagam, aby Pan go nie obwiniał za niego, ani też nie kierował wobec niego negatywnych konsekwencji nim wywołanych. Mam nadzieję, że nie będzie Pan zły na zawsze uwielbiającą Pana,
Emmę Jung
Widzimy wyraźnie w pierwszym liście jak Emma próbuje zasygnalizować Freudowi, że część z problemów w relacji z jej mężem może wiązać się z niezauważonym przeniesieniem z jego strony i wtrąca delikatne uwagi dotyczące jego relacji z dziećmi. W kolejnym liście odważa się na więcej i pisze:
Chciałabym zapytać, czy jest Pan pewien, że Pana dzieci nie skorzystałyby na analizie? Nie jest się bezkarnie dzieckiem wielkiego człowieka, biorąc pod uwagę, ile kłopotów ma się w poradzeniu sobie ze zwykłymi ojcami. A co dopiero, gdy ten wybitny ojciec ma też rys paternalizmu w sobie, jak Pan sam raczył zauważyć! Powiedział Pan, że nie ma Pan czasu analizować własnych dzieci, bo musi Pan zarabiać na życie, tak aby one mogły marzyć dalej. Myśli Pan, że to odpowiednia postawa? Ja raczej uważałabym, że nie należy żyć marzeniami, należy żyć.
Potem wycofuje się z tego w kolejnym, gdy Freud wyraźnie jest zirytowany i umiejętnie przenosi uwagę na własne deficyty, nie chcąc nasilać już zagonionego konfliktu:
A jednak mam silną potrzebę ludzi i Carl też mówi, że powinnam przestać tak się koncentrować na nim i dzieciach, ale co na miłość boską mam robić? Z moją silną tendencją do autoerotyzmu jest to bardzo trudne, ale też jest obiektywnie trudne, ponieważ nie jestem w stanie współzawodniczyć z Carlem. Aby to podkreślić, zazwyczaj muszę mówić specjalnie głupio, gdy jesteśmy w towarzystwie. Robię co mogę, aby poradzić sobie z przeniesieniami, ale jeżeli mi nie wychodzi, jestem bardzo przygnębiona. Widzi Pan teraz, jak źle się czuję na samą myśl, że straciłam Pana względy i jak bardzo boję się, że Carl coś zauważy.
Jej stabilna obecność stała się nieoceniona w czasie, który nadszedł po rozstaniu z Freudem. Jung popadał w coraz głębszy kryzys psychiczny, próbował opracować go tworząc „Czerwoną Księgę”, w czym pomagała mu Toni Wolff. Emma dawała mu, jak sam pisze: „Normalne życie w prawdziwym świecie”.
Bardzo ważnym było, abym miał normalne życie w prawdziwym świecie, jako równoważnik tego, co działo się w moim świecie wewnętrznym. Moja rodzina i moja praca pozostały oparciem, do którego mogłem zawsze wrócić, potwierdzając to, że naprawdę istnieję i jestem zwykłą osobą.
W późniejszym czasie przyznawał, że to Emma i dzieci pozwoliły mu przejść przez okres załamania po rozstaniu z Freudem: Moja rodzina i moja praca zawsze stanowiły dla mnie radosną rzeczywistość i gwarancję, że prowadziłem normalną egzystencję.
Jego syn, Franz Jung, tak wspomina ten czas mówiąc o obojgu rodzicach:
Mój ojciec mówi, że dokonał wyboru. Nie wydaje mi się, że to była kwestia wyboru. Uważam, że nie miał wyboru. Czy możecie wyobrazić sobie, jak to jest, gdy myśli się, że popada się w szaleństwo? To był kryzys, którego nie mógł dłużej unikać. Przez lata po rozstaniu z Freudem nie był w stanie pracować. Kładł koło swego łóżka broń, i mówił, że gdy nie będzie w stanie tego znieść, zastrzeli się. Ludzie odsunęli się od niego i był całkiem sam… Ale pomyślcie o mojej matce. Pomyślcie o niej. Czy możecie wyobrazić sobie życie z mężczyzną, który śpi z bronią koło łóżka i całe dnie maluje koła?
Rola żony wybitnego człowieka ma wyraźne analogie do mitu Brunhildy, która utraciła swą moc wiążąc się z Zygfrydem. W wymianie listowej z Freudem widzimy, że Emma decydowała się ukrywać swe myśli i „mówić głupio” w większym towarzystwie, tak, aby nikt nie pomyślał, że rywalizuje ze swym mężem. To odwołanie do mitu jest też ciekawe w kontekście samego Junga, który w Czerwonej Księdze opisuje wątek „morderstwa bohatera” – zasadzki na Zygfryda, do którego strzela z ukrycia ze śrutówki. Motyw ten według niego symbolizował konieczność rozprawienia się z mitem bohaterskim (tu z germańskim mitem silnego, walecznego bohatera), który skazywał żyjącego według niego na imitację cudzego losu i odbierał możliwość autentycznej ścieżki indywiduacji. Być może dla Junga był to jeden z centralnych mitów życiowych, z którymi musiał rozprawiać się po wielokroć. Może też projekcje otaczających go uczniów były na tyle silne, że trudno było nie poddawać się ich wpływowi. Jakkolwiek by nie było, pomimo rewolucyjnej koncepcji obupłciowości psychiki – kobiecości w mężczyźnie i męskości w kobiecie – często jego relacje z kobietami, w tym z własną żoną, formowane były według mentalności jego czasów.
Być może również sposób, w jaki Emma Jung pełniła rolę żony odzwierciedlał w większym stopniu jej wychowanie, niż oczekiwania ze strony męża, tym bardziej, że jak pisałam wcześniej, Carl zachęcał ją do rozwoju intelektualnego i zawodowego, i sam chętnie dzielił się z nią swą wiedzą i przemyśleniami. Przyjęcie roli żony wielkiego człowieka i matki piątki dzieci być może czyniły trudnym dla niej wkroczenie w nieznany dla siebie obszar, którego zgłębianie nie było określone wzorcami społecznymi jej klasy.
Jej dzień zorganizowany był wokół domu, pracy męża, dzieci, które później wspominały, że ojciec bez matki zupełnie by sobie nie poradził. Wnuki wspominały dziadka jako bardzo interesującą, ale rzadko obecną postać. Czasem sam zachowywał się jak dziecko, oszukiwał w grach, łatwo tracił panowanie nad sobą i wołał do nich Wy idioci!. Babcia natomiast była zawsze tam, gdzie potrzeba, niczym serce rodziny, silna i kobieca, w każdym calu dama.
Michael Fordham wspomina poczucie humoru Emmy w radzeniu sobie z mężem, gdy ten był zbyt grubiański czy nadęty. Pewnego razu w trakcie obiadu, ktoś zapytał go, czemu nie pomaga żonie w zajmowaniu się dziećmi. Odpowiedział, że dzieci go nie bardzo interesują, bo nie mają za wiele symbolicznego materiału. Na co Emma skomentowała: Oh, Carl, nikt cię nie interesuje, kto nie ma symbolicznego materiału.
Było to niewątpliwie łagodne określenie, biorąc pod uwagę podejście Junga do wychowywania dzieci: Fowler McCromick wspomina jego poglądy następująco:
Pamiętam jak raz powiedział, że tak naprawdę, gdy rodzina jest zdrowa, dzieci same się wychowują, nie trzeba się nimi za bardzo zajmować. Oczywiście pomyślałem, że łatwo mu mówić, biorąc pod uwagę to, jak wiele pracy pani Jung włożyła w opiekę nad dziećmi. Nie wychowywały się same z siebie. Zawdzięczały to jej.
Rozmaite opowieści o małżeństwie Jungów pokazują, że zachowało ono przez cały czas jego trwania element przyjaźni. Jednak jego miłosny element ucierpiał w wyniku zainteresowania Junga innymi kobietami. Równoległa relacja z Toni Wolff wydała się wpisywać w życie rodzinne Jungów, i obie kobiety zaakceptowały ten układ, jednak, jak zauważają różni autorzy, dla obu było to źródłem cierpienia. Gdy byli gdzieś zaproszeni, przyjeżdżali w trójkę. Wszyscy gromadzili się wokół Junga niczym wokół magnesu, Emma zaś pozostawała w tle, niewiele mówiła, jeden z ich przyjaciół nazwał ją z tego powodu Mona Lisą. Jedynie jej pokojówki miałyby coś do powiedzenia o tym, że gdy wybuchała, były to prawdziwe ataki furii.
W 1914 roku, po urodzeniu się ostatniego dziecka Jungowie rozdzielili sypialnie. Nie było to niczym niezwykłym w tamtych czasach, często same kobiety przychylały się ku takiemu rozwiązaniu, nie chcąc, aby kolejne ciąże izolowały je od świata. Gdy dzieci podrosły i Emma mogła zająć się sobą, w latach dwudziestych powróciła do swoich wczesnych zainteresowań legendą o Świętym Graalu, rozpoczynając analityczne badania nad nią, które zawarła w książce Legenda Graalowa z perspektywy psychologicznej. Carl, który sam również interesował się tym tematem, pozostawił go żonie. I też on zadbał o to, aby książka została wydana po jej śmierci, prosząc o jej redakcję Marie-Louise von Franz (Legenda graalowa w perspektywie psychologicznej). Inna z jej prac, oparta na wykładach z Klubu Psychologii Analitycznej, została wydana za jej życia jako Animus i Anima. Zawodowa aktywność Emmy obejmowała również przewodniczenie w Klubie Psychologii Analitycznej, gdzie była przez wszystkich lubiana i szanowana, i późniejsze wykłady w Instytucie Junga. Czasem hamowała męża w trakcie konfliktów w Klubie, nigdy jednak nie brała udziału w spotkaniach, w których otaczające go analityczki i uczennice rywalizowały o jego względy i uwagę.
Pod koniec lat dwudziestych, gdy najmłodsze dzieci były już nastoletnie, rozpoczęła praktykę analityczną. Można powiedzieć, że przygotowywała się do tej roli od początku towarzyszenia mężowi w jego karierze analitycznej. Jej pierwszą pacjentką była Barbara Hannah, która później napisała pierwszą biografię Junga. Hannah wspomina ją następująco:
Dopiero zaczynała pracę. Wydawało się, że przychodzi się na herbatkę do cudownej i uroczej damy, i dopiero potem człowiek zdawał sobie sprawę z tego, jak doskonałą była analityczką.
Inna analizantka tak mówi o Emmie:
Podchodziła do problemu spokojnie i uważnie, Nie interesowało jej „odpowiednie zachowanie”. Spotykała cię dokładnie w tym miejscu, w którym byłaś.
Carl i Emma zbliżyli się do siebie w starszym wieku. Obydwoje przez lata swego życia przeszli głęboką transformację. Carl Meier tak pisze o Emmie:
Myślę, że przeszła niebywałą transformację w czasie ich małżeństwa. Głębszą niż jakakolwiek inna kobieta, którą znam. Była niesamowitą osobą.
Jego żona, Johanna, która była blisko Jungów przez lata, zauważyła, że nie tylko Emma się zmieniła, ale stanowiła również podstawę zmiany Carla:
Myślę, że ta relacja, prawdziwe małżeństwo, dźwigała ciężar jego pracy, można to było zobaczyć, gdy widziało się ich razem. Byli bardzo harmonijną parą. Należeli do siebie nawzajem. Z całą pewnością tak było. Zawsze wydawało mi się, że źródłem jego siły, zarówno fizycznej jak i duchowej, było małżeństwo. Jestem też przekonana, że to małżeństwo dźwigało ciężar całego jungowskiego ruchu. Gdyby nie było odpowiednie i prawdziwe, nie przetrwałoby próby czasu. Jestem pewna, że tylko pani Jung była w stanie to zrobić.
Często podróżowali wspólnie, Emma Jung brała udział w konferencjach Eranosa, towarzyszyła mężowi w trakcie jego podróży do Stanów Zjednoczonych, gdzie Jung odbierał doktorat honoris causa. Ich kariery były na tym etapie połączone – dyskutowali nad swoimi badaniami, wspólnie prowadzili pacjentów. Był to też czas, gdy wyraźnie słabła relacja Carla z Toni Wolff – jej rolę jako asystentki przejęła Marie-Louise von Franz, a Jung poświęcił się studiom alchemicznym. Jolande Jacobi tak wspominała Emmę w tym czasie: No cóż, była niesamowitą kobietą. Wytrwała w trakcie tej relacji [z Toni Wolff] ze spokojem i niesamowitą hojnością, i ostatecznie wygrała.
Wygrana ta jednak nie była zewnętrznie manifestowanym zwycięstwem. Gdy Toni Wolff zmarła w 1953 roku, ludzie przychodzili do domu Jungów, aby ją opłakiwać. Emma powiedziała o niej: Zawsze będę wdzięczna Toni za zrobienie dla mojego męża tego, czego ja ani nikt inny nie mógłby zrobić.
Śmierć Emmy w 1955 roku stanowiła kolejny wstrząs w życiu Junga, z którego już do końca się nie podniósł. Michael i Frieda Fordham odwiedzili go w kilka dni po tym, jak odeszła. Poszliśmy zobaczyć się z nim, był w stanie jedynie płakać. Powtarzał: „Była królową. Była królową”, wspominała Frieda. Poszliśmy na pogrzeb a potem odwiedziliśmy go w domu. Był całkowicie załamany. Jakby się zmniejszył. Było to bardzo dziwne wrażenie. Zadziwiona była również rodzina Junga, bo nikt wcześniej nie widział go w takim stanie. Jeden z wnuków wspominał: Gdy [babcia] zmarła, był strasznie smutny. Skrajnie smutny. Pojechał do Bollingen, gdzie zatopił się w żałobie. Myślę, że pracował nad czymś w kamieniu.
Jung pisał w tym czasie do swej córki Marianne: Śmierć mamy otworzyła we mnie pustkę, której nie potrafię wypełnić. Kamień, nad którym pracuję daje mi wewnętrzną stabilność swą twardością i stałością, a jego znaczenie porządkuje moje myśli. Wyrył w kamieniu łacińską inskrypcję: Mojej ukochanej i wiernej żonie… żyła, zmarła, cierpiała, jest opłakiwana… i: Była fundamentem tego domu. Ich małżeństwo trwało pięćdziesiąt trzy lata.
Na podstawie:
Anthony M. (2018). Salome’s Embrace. The Jungian Women. New York, Oxon: Routledge
Clay C. (2016). Labyrinths: Emma Jung, Her Marriage to Carl and the Early Years of Psychoanalysis. William Collins.
Wszystkie cytaty za Labyrinths: Her Marriage to Carl and the Early Years of Psychoanalysis w przekładzie autorki artykułu.
Małgorzata Kalinowska jest analityczką jungowską, tłumaczką i autorką tekstów z zakresu traumy kulturowej i treningu psychoanalitycznego. Interesuje się punktami spotkań między psychologią, socjologią i literaturą, pozwalającymi na zrozumienie długoterminowych reakcji na traumatyczne doświadczenia na poziomie narodów i kultur. Zajmuje się również historią psychologii analitycznej, szczególnie z perspektywy jungowskich autorek i rozwojem pojęć kobiecości i męskości.
Małgorzata Kalinowska opowiada o początkach psychologii analitycznej, znaczących postaciach kobiecych i tym, jaki wpływ na nie i ich prace miało tło społeczne i kulturowe ich czasów....
Emma Jung i jej wkład w teorię wewnętrznej męskości w kobiecie i kobiecości w mężczyźnie. Animus i anima to pojęcia wywodzące się z psychologii analitycznej......
Terapeutka i jungistka Marta Kotarba opowiada o życiu i pracach Toni Wolff, jednej z ważniejszych analityczek jungowskich....
Kolejny odcinek opowieści o Toni Wolff – tym razem Marta Kotarba wprowadza w jej teorię strukturalnych form psychiki kobiecej....
Pingback: Emma Jung – Animus i anima | RAVEN
Pingback: Toni Wolff – cień psychologii analitycznej | RAVEN